Zakynthos I



Chwile po tym jak przyjechaliśmy byłam zachwycona wyspą. Koguty witające nowy dzień, beczenie kóz, biegające kury, dużo zróżnicowanej natury, no i cudowne widoki. Życzliwi ludzie. Niestety te wszystkie plusy nie wystarczyły żebym zakochała się w wyspie na 100%. Im bardzie odkrywaliśmy wyspę tym więcej rzeczy mnie smuciło.

Nie mogłam patrzeć na śmieci które były dosłownie wszędzie, oszpecały przepiękny krajobraz. Myślałam, że to będzie jedyny wielki minus do czasu kiedy zobaczyłam małe kociaki siedzące przy śmietnikach które stały na poboczu drogi. Psy w upale na łańcuchach ze zbyt małymi budami (o ile w ogóle były budy...) i zaniedbanymi "kojcami", wychudzone, brudne, samotne. Pękło mi serce. Nie mogłam tego znieść. To jest główny powód dla którego nie chciałabym w najbliższym czasie wrócić na Zakynthos. Bardzo, bardzo mnie to zdołowało, chociaż na pewno wiele ludzi tego nie zrozumie.
Przez ten cały pobyt dotarło do nas jak bardzo grecy są zacofani.


Po dojechaniu do apartamentu zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni - właściciele na nasz miesiąc miodowy postanowili porozrzucać w pokoju płatki róż, przygotowali torcik (który był przepyszny) Było nam bardzo miło.

Zakynthos jest typowo polskim miejscem za granicą. Trzeba uważać co się mówi bo wszędzie są polacy. Mimo wielu minusów, ciesze się, że odwiedziliśmy wyspę. To prawda, że podróże nas rozwijają. Otwierają umysł, pokazują trochę inny świat i życie. Zostały zdjęcia i piękne wspomnienia. Wymarzony miesiąc miodowy, było cudownie. Żałuje tylko, że nie widzieliśmy żółwi ale udało nam się trochę ponurkować i pooglądać podwodne życie, pozbierać piękne muszelki. Wyspa ma swój klimat i pewną magię, której nie da się opisać ani pokazać. Tam jest zupełnie inaczej.





Mieliśmy wynająć auto ale z ciekawości wynajęliśmy quada. A tutaj na fotkach moja ulubiona stacja z Paco, papugą która podbiła moje serducho.
Za drugim razem znów chcieliśmy wynająć quada ale z ciekawości przeszliśmy się do wypożyczalni w której było napisane (po polsku!), że jak jesteśmy z polski to mają specjalną ofertę. Nigdy się na to nie nabierajcie, to największe oszustwo, jeszcze Was naciągną. Tam na dobę wypożyczenie quada (dla polaków!) to był koszt 40 euro (przecena z 60!), a my wypożyczaliśmy za 20 euro (tam gdzie kogoś nie obchodziło z jakiego kraju jesteśmy i nie było 'specjalnych ofert'). Quadem przez dwa dni objechaliśmy większa część wyspy i odwiedziliśmy miejsca które chcieliśmy odwiedzić.






Mieszkaliśmy w Kalamaki, nasza plaża była jedną z kilku, gdzie były miejsca lęgowe żółwi więc po zachodzie słońca aż do wschodu nie można było siedzieć na plaży. Dodatkowo dowiedzieliśmy się, że nocą nie ma wylotów ani przylotów na Zakynthos, żeby nie przeszkadzać żółwiom, które wychodzą na plaże.
A na pierwszy cel wycieczki quadem obraliÅ›my sobie różne plaże niedaleko nas żeby odwiedzić.  Gerakas Beach ze Å›wietnymi wapiennymi, wysokimi skaÅ‚ami, St. Nicholas Beach z koÅ›ciółkiem i Banana Beach. Na koniec zajechaliÅ›my jeszcze do stolicy, Zakynthos. PochodziliÅ›my chwilÄ™ po mieÅ›cie, które jest naprawdÄ™ urokliwe.





































Na drugi dzień zostało nam tylko parę godzin do oddania quada więc postanowiliśmy to wykorzystać. Znalazłam na internecie górę Skopos na której jest klasztor (w większości zburzony po trzęsieniu ziemi). Postanowiliśmy tam pojechać na wschód. Baliśmy się, że brama będzie zamknięta ale na szczęście tak nie było. Prawie na samej górze przy knajpce która nie była jeszcze otwarta była zamknięta brama przejazdowa ale można było normalnie wejść więc resztę pod górę weszliśmy na piechotę ale to było parę minut. Jak typowe Janusze w klapkach. Widoki były niesamowite. Co prawda kapliczka była zamknięta (pewnie dlatego, że nie było tam żywej duszy, żadnego turysty z samego rana) ale nam to nie przeszkadzało, była cisza i spokój. Nikogo poza nami, a jak się później okazało kozami, które chodziły po skałkach. Każdemu kto wybiera sie na Zakynthos a lubi klimatyczne miejsca polecam odwiedzić skopos, szczególnie o wschodzie. Ma to coś, i można się wyciszyć.
Na koniec wycieczki nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wymyślili jak utrudnić sobie życie. Google maps pokazywał nam, że istnieje droga górą, która pozwoli nam dojechać do naszej miejscowości. Oczywiście jak to w naszym życiu, tej drogi nie było (prawdopodobnie była przysypana). Dojechaliśmy do jakiejś starej kopalni ale drogi na dół nie było. Musieliśmy wrócić przez te góry, pagóry, wertepy a kończyło nam się paliwo i doba z quadem. Mimo wszystko udało nam się wrócić bez problemu a na koniec jeszcze zajechaliśmy zobaczyć Cameo Island, wyspę ślubów ale niestety była zamknięta, więc pozostało nam zrobić sobie tylko przy moście, który prowadził na wyspę.











































































Kalamaki Beach <3








































Na kolejną wycieczkę pojechaliśmy na Xigia Beach, siarkowe naturalne spa. Ze względu na siarkę i żwirową plaże woda miała niesamowity kolor. Śmierdziało jajem ale zdecydowanie miejsce magiczne i żałuje, że mieliśmy tam tak daleko. Potem pojechaliśmy zobaczyć słynny wrak. Ze względu na to, że parę dni wcześniej podczas pobytu turystów obsunęła się skalna ściana na ludzi, plaża była zamknięta i dojazd również. Musieliśmy zostawić quada i iść trochę na piechotę, przy punkcie widokowym stał policjant przez to co się wydarzyło i pilnował ludzi, którzy chcieli iść na 'nielegalne' punkty widokowe, z których standardowo robi się zdjęcia bo na legalnym punkcie widokowym prawie w ogóle nie było widać wraku (za to w okół punktu mnóstwo śmieci, fuj!). Byliśmy źli ale udało nam się za drzewem, który zasłaniał nas przed policjantem i kolejką na punkt widokowy, przejść za murek i podejść do punktu z którego zatoka była idealnie widoczna. Na koniec naszej podróży udało nam się zrobić jeszcze sesję (tak tak, miesiąc miodowy, odpoczynek po przygotowaniach ślubnych, wakacje ale sesja musiała być!). Jestem bardzo zadowolona, że udało nam się ją zrobić. Przepiękne miejsce, fajni ludzie. To był dobry wieczór. Zdjęcia z sesji będą w kolejnym poście.


















































Śmieci wszędzie...















I filmik z ogromną ilością drgań (delikatnie mówiąc) bo dużo było nagrywane podczas jazdy na quadzie :D


Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.